Mimo wewnętrznych napięć politycznych i zewnętrznych zawirowań geopolitycznych polska gospodarka przeszła przez 2015 rok całkiem dziarskim krokiem. Może nie można jeszcze mówić o prosperity – życzylibyśmy sobie tempa wzrostu PKB powyżej 5 proc. Mijający rok potwierdził jednak, że kryzys mamy już zdecydowanie za sobą.

Najbardziej prawdopodobny wzrost gospodarczy w 2015 roku oscylował wokół 3,5 proc. W  ogólnoeuropejskiej skali to bardzo dobry wynik. Pozytywów było więcej – na początek można wymienić spadek bezrobocia, którego stopa przekroczyła w sierpniu – jak się wydaje na trwałe – symboliczną granicę 10 proc. (według polskiej metodologii, według Eurostatu jest znacznie niższe). W listopadzie bezrobocie pozostawało na poziomie 9,7 proc. A  przypomnijmy, że był to okres, kiedy zawsze notujemy sezonowy wzrost ze względu na zakończenie prac sezonowych. To, plus około 3-proc. wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw (a płace realnie wzrosły jeszcze bardziej ze względu na utrzymującą się od 16 miesięcy deflację) daje solidny filar pod szybszy wzrost gospodarczy w przyszłości za sprawą większej konsumpcji. 
 
Kolejnym gospodarczym plusem jest utrzymanie rosnącego eksportu mimo wciąż tlącego się za wschodnią granicą konfliktu i związanymi z tymi sankcjami. Warto też przypomnieć, że Polska przeżywa obecnie okres rekordowo niskich stóp procentowych na poziomie 1,5 proc.  Wciąż rosła (chociaż bardzo nierównomiernie) produkcja (7,8 proc. rok do roku w listopadzie) i inwestycje (4,6 proc. r/r w trzecim kwartale). Największym zaś plusem było to, że te całkiem przyzwoite wyniki udało się osiągnąć mimo niesprzyjającego, delikatnie mówiąc, otoczenia zewnętrznego. Kolejny akt greckiej tragedii, dezintegracja UE i spowolnienie gospodarcze w Chinach, które zaczynają wyraźnie odczuwać Niemcy (nasz główny partner handlowy) nie ułatwiały polskim przedsiębiorcom zadania. Mimo wszystko gospodarka poradziła sobie z tym. 
 
Warto też wspomnieć o dobrych zwiastunach na przyszłość, których statystyki na razie nie ujmują. Za największy sukces minionego roku należy uznać zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego – zakończenie budowy terminala LNG w Świnoujściu, mostu energetycznego z Litwą i rozpoczęcie dyskusji na temat unii energetycznej. Te wydarzenia będą procentować w nadchodzących latach.
 
Czy ubiegły rok mógł być lepszy dla gospodarki? Owszem. Pierwszy kwartał 2015 roku ze wzrostem PKB o 3,7 proc. znacznie zaostrzył apetyt i dawał nadzieję nawet na 4 proc. Te nadzieję się nie spełniły, przede wszystkim ze względu na niesprzyjające otoczenie zewnętrzne, ale też i z powodu tego, że unijne pieniądze z poprzedniej perspektywy budżetowej, chociaż nie można powiedzieć, że zostały zmarnowane, nie posłużyły do zbudowania potencjału szybszego wzrostu. O to musimy się postarać w rozpoczynającej się kolejnej perspektywie budżetowej. Po drugie – borykaliśmy się z problemem deflacji, trudno powiedzieć, czy przez kogokolwiek zawinionym. Półtora roku temu ekonomiści zgodnie twierdzili, że to jedynie przejściowa zjawisko, ot na dwa trzy miesiące. Okazało się jednak, że została z nami na znacznie dłużej, a to oznacza, że rośnie zagrożenie jakie może stwarzać to zjawisko dla gospodarki. Ekonomiczne teorie mówią o odsuwaniu w czasie konsumpcji w oczekiwaniu na dalszy spadek cen i po części możemy mieć z tym już do czynienia, bo wzrost konsumpcji w Polsce wciąż nie odzwierciedla wzrostu funduszu płac, rosną za to depozyty bankowe.
 
Największym problemem może się jednak okazać polityka i geopolityka. Choć już wspominaliśmy, że nie zaszkodziła ona realnej gospodarce w 2015 roku, ale na rynkach finansowych wyraźnie odcisnęła ona swoje piętno. Indeksy warszawskiej giełdy straciły na wartości jedną piątą. Próby realizacji obietnic wyborczych (ze sztandarowymi 500 zł na dziecko na czele) rodzą obawy ekonomistów o stan finansów publicznych. Już budżet 2015 był uznawany za niewykorzystaną szansę na obniżenie długu publicznego. Wiele wskazuje na to, że twórcy budżetu 2016 nawet nie zamierzają skorzystać z tej szansy, jaką daje relatywnie dobry wzrost gospodarczy. A ponowne wejście w procedurę nadmiernego deficytu oznaczałoby wyhamowanie inwestycji, konsumpcji i wolniejszy wzrost gospodarczy. Jest się czego obawiać. 
 
Stary rok żegnamy zatem w umiarkowanie dobrych nastrojach, nowy z umiarkowanymi obawami. Rok wyborczy nie wstrząsnął gospodarką, rok powyborczy wciąż jest wielkim znakiem zapytania. 
 
Copyright by InfoCredit. Design by TWINS STUDIO

Wykorzystujemy technologię plików cookies. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowanie na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Korzystając z witryny InfoCredit wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Więcej informacji w Polityce prywatności.Zamknij komunikat